Przejdź do głównej zawartości

Machine Gun Kelly - Bloom (Recenzja)


MACHINE GUN KELLY - BLOOM RECENZJA

Kiedy dowiedziałem się o nowej płycie Machine Gun Kelliego pod nazwą Bloom z początku było to dla mnie w pewnym sensie zaskoczenie. Gdzieś w środku mojej głowy zaczęła się burza myśli , która stawiała jedno pytanie:  Jaką płytę dostaniemy ? 



 
 Po świetnym General Admission które jakby nie patrzeć powoli stawało się tym do czego i jak jest przywiązany MGK,  w końcu nastaje kolejne podejście. Jego talent do rapowania jak i nietuzinkowy charakter był w stanie przyszykować na prawdę ciekawe jak i z drugiej strony odmienne rzeczy. Krótko przed wydaniem Bloom można było dostrzec, że Kells w końcu dopiął swego. O co mi chodzi ? Wszelkie radia oraz wszelkie gościnne udziały zaowocowały tym, że jego talent wraz z muzyką swobodnie wspięły się na szczyt.





Po oficjalnej premierze rzetelnym obowiązkiem człowieka takiego jak ja było sprawdzenie Bloom. Na razie w formie w cyfrowej, niedługo w formie fizycznej. 
Przed uruchomieniem albumu stawiałem na to, że dostaniemy więcej gitarowego brzmienia, a mniej trapów które defacto idealnie komponowały się na Lace Up, a na General Admission były po prostu poprawne. 


A więc, jaka jest trzecia solowa płyta Kellsa?

 Bloom to album który w końcu pokazuje w bardzo dużej mierze ukryte możliwości rapera. Po przez umiejętność grania na gitarze jak i bardziej ochoczego śpiewania odniosłem wrażenie, że Kells chce się odciąć w jakiejś części od rapowego środowiska aby dostarczyć słuchaczom czegoś co będzie niepowtarzalne. Tak, są tu też trapowo, cykaczowo i autotunowe klimaty jednak czuć, że tempo zostało fajnie wyważone. Z jednej strony wciąż można się jarać gitarowo - rockowo - punkowym brzmieniem, ale i mamy możliwość pobujać się w rytm nowoczesnych brzmień. Dużym wpływem na Bloom na pewno stała się twórczość Nirvany i Kurta Cobaina (Zespołu legendarnego jak i zespołu tragicznego) . Tematyka zawarta na tym albumie to znów kolejny przepych emocji, obserwacji jak i zdarzeń otaczających artystę. Przypomnę, że bardzo ogromną szczerość Kells zawarł już w Lace Up. Decydującym oraz spontanicznym wybuchem prawdomówności była historia na GA (Niekontrolowana przez rapera jednak finalnie dostarczona do fanów i słuchaczy) . Od tego czasu raper stara się nie ukrywać emocji i szczerości, a umiejętnie ukazywać je w utworach które na prawdę zachwycają.

 

 Przechodząc do gości to lista tak zwanych gościnnych udziałów została tu mocno ograniczona. Po przez starannie selektywny wybór można tu usłyszeć Jamesa Arthura który idealnie odnajduję się z raperem w rytm pozytywnie gitarowego brzmienia oraz dając fenomenalny aranż w refrenie jak i świetne chórki. Następnym gościem jest Hailee Steinfield. Wokalistka której nie znałem i która dała perfekcyjny występ na tej płycie. Siła mocnego ale i emanującego emocjami wokalu w kobiecym wydaniu przypomina mi A little more
Po pewnym przemyśleniu At My Best będzie kolejny hitem który głośnie opanuje radia jak i YouTube. Dlaczego będzie kolejnym ? Pierwszym utworem z Bloom który zrobił duże zamieszanie jest Bad Things z udziałem Camili Cabello (Kolejny świetnie hipnotyzujący wokal który potwierdza na tym albumie moc kobiecego śpiewu). 
Sam fakt, że singiel zawojował w radiach jak i na YouTube, gdzie jego ilość wyświetleń to 148 milionów jest niesamowita. Jest to kolejne potwierdzenie o tym jak bardzo jest to ciekawa płyta i jak bardzo odmienna od poprzednich. 
Jeżeli chodzi o bardziej trapowe udziały na tym albumie to dostajemy tu Quavo oraz Ty Dolla Sign. Nie ma tu jakiegoś mega zaskoczenia jednak można powiedzieć, że każdy z nich wykonał poprawnie swoją robotę.

Ostatnim gościem którego doznamy na tej płycie to DubXX który tutaj także dobrze spełnia swoją rolę, ale w mojej opinii nie jest jakimś odkryciem czy też zaskoczeniem. Faktem jest, że raperzy których mogliśmy usłyszeć na nowoczesnych brzmieniach trzymają godny poziom, ale nie wyprzedzają MGK'a, dlatego też przełożenie artysta - gość na Bloom jest zrównoważone. Mimo iż na płycie widać i słychać , że została zmniejszona pula gościnnych udziałów, to każdy wykon który usłyszymy ma swoją moc i swój klimat co jest niesamowicie ważne względem odbioru nowej płyty. 



Tak jak już wcześniej mówiłem, jestem pozytywnie zaskoczony Bloom. Jest to ciekawa przeprawa przez emocje, zdarzenia i historie które oferuje nam Kells. Dodatkowe możliwości pokazały, że mogą się przydać w dalszej karierze rapera jak i stworzyć coś odmiennie kreatywnego. Sam zmęczony już płytki tematami, nowoczesnymi brzmieniami oraz nieumiejętnym doborem gości wiem, że Bloom to kolejny etap czegoś nowego, a za razem czegoś co dla wielu jest tak bliskie. Zrobił to Yelawolf, zrobił to Lamar, zrobiło to Gorillaz, robi to Machine Gun Kelly


 


  Tracklista :

1. The gunner
2. Wake + bake
3. Go for broke & James Arthur
4. At my best & Hailee Steinfeld
5. Liss the sky
6. Golden god
7. Trap paris f. Quavo & Ty Dolla $ign
8. Moonwalkers f. DubXX
9. Can’t walk
10. Bad things f. Camila Cabello
11. Rehab
12. Let you go
13. 27


maloduzomowny 2017


Komentarze

Popularne posty z tego bloga

SARIUS - Antihype RECENZJA

Sarius to Mariusz, Mariusz to Sarius! Nie ważne jak zaczynasz, ważne jak kończysz. W przypadku twórczości Mariusza fundamentalnym stwierdzeniem było by: Nie ważne jak zaczynasz, ważne jak kończysz lecz czy umiesz w odpowiednim momencie podnieść się i brnąć w to dalej ? Mariusz udowodnił nam, że z pomocą niewielu można zrobić bardzo wiele. Na Antihype to widać, słychać i czuć. Od czasów gdy Sarius był nieznanym odkryciem które wparowało do Asfaltu moje oko ciągle obserwowało jego poczynania. Kilka płyt, niesamowite gościnne występy takich raperów/producentów jak : O.S.T.R. , Ras, Had Hades, W.E.N.A., Jeżozwierz, Green, Voskovy oraz Soulpete oraz zawarta w swoim flow oryginalność. Według mnie mieć wszystko nie znaczy być zwycięzcą. Większość dzisiejszej sceny to te same problemy, kopiowane schematy i wyższość nad innymi. Kiedy słucham lub szukam danego wykonawcy/rapera/artysty chce czuć, że to co słucham jest ciężką pracą z poświęceniami, a nie zlepkie

SONAR Pętle (recenzja) + moja subtelność gatunkowa w Polsce

 I. Wprowadzenie       Przesłuchując przeróżne stacje radiowe staram się znaleźć coś co przyciągnie mój słuch na dłuższą chwilę. Mozolne przeszukiwania w pewnym stopniu dają pożądany prze ze mnie efekt jednak większość tego co mógłbym wysłuchać bywa zalewem czystej komercji lub hitów z lat 80/90. Nie chciałbym tutaj obrazić legendarnych utworów, szczególnie tych zagranicznych jednak powtarzanie tego samego do znudzenia bywa mocno irytujące. Większość młodych ludzi w tym ja, starają się unikać takich stacji i wprowadzać co raz częściej swoje innowacje. Jedną z nich okazują się kawałki na płytach, nośniki pamięci czy też usługi streamingowe typu : Spotify, TIDAL itp. Jak się okazuje jest to znakomite rozwiązanie które daje pole popisu do kreatywności. Zastanawiacie się pewnie teraz czym jest ta kreatywność? Przecież złożenie swojej playlisty lub zgranie ulubionych piosenek to nic wielkiego... A więc wyjaśniam.   Usługi streamingowe często dają nam możliwość wysłuchania losowej pl

Adi Nowak - ĆVIR

Kiedy pierwszy raz zasiadłem do twórczości Adiego Nowaka moja głowa wiedziała, że do takiej muzyki jak i do takiej twórczości potrzeba więcej niż kilka odsłuchań. Kilka teledysków, kilka singli, ciekawe brzmienia, ok. Nie porwało mnie. Dlaczego więc do cholery piszę o nowym albumie tego artysty? Życie człowieka jest niczym nieustannie pędząca loteria w której można się spodziewać wielu rzeczy jak i łatwo wpaść w zawód. Moje podejście do zaakceptowania takiej muzyki jak i takich artystów nie było proste jak i łatwe lecz z dzisiejszej perspektywy słuchacza jak i fizycznego kolekcjonera gatunków muzycznych szanuje moją decyzje. Szanuje ją ponieważ bez pewnych zmian oraz odstawienia ściśniętego rap bólu dupy ominąłbym taką oto perełkę.  Ćvir, ćvir, ćvir jak to ranny ptaszek rzekł.  Kfuc! Kfuc! A propos ptaszków to Adi na swoim najnowszym albumie ma wielką fascynacje światem ornitologii. Mieszanie tego tematu wraz z cholernie śmieszno pomysłową wizją alb